Z Jakubem Witeckim porozmawialiśmy o drugim zwycięstwie, ostatniej porażce, dopingu tyskich sympatyków oraz korektach trenera Sidorenko.

Za nami drugie zwycięstwo w rywalizacji z Comarch Cracovią. Jak podsumujesz ten ćwierćfinał?
Był to trudny mecz. Po drugiej tercji wydawało się, że mamy wszystko pod kontrolą. Cracovia w mocny sposób weszła w trzecią tercję. Po straconej bramce udało nam się wrócić na właściwe dla nas tory. Zagraliśmy na pewno dobrze w destrukcji, zdyscyplinowanie taktycznie oraz dobrze zaprezentował się nasz bramkarz.
Czy jeśli chodzi o poziom trudności to możemy porównać go do środowego meczu w Krakowie?
Te dotychczasowe potyczki z Cracovią były do siebie podobne. W drugiej nieco odstawaliśmy od gospodarzy. Ta para to starcie dwóch wyrównanych zespołów. O rozstrzygnięciu decydują detale. Są to między innymi odpowiednia dyscyplina, poprawne ułożenie taktyczne i postawa bramkarza. To są typowe play-offy. Na koniec dnia liczy się finalny wynik.

W czwartek czegoś zabrakło, by objąć podobnie jak jedynie Unia Oświęcim stan rywalizacji do czterech zwycięstw na 2:0. Z perspektywy kilku dni – co o tym zdecydowało?
W pierwszej tercji prowadziliśmy grę, wygraliśmy tą część 2:1. Kolejne pokazały, że Cracovia doprowadziła do remisu, a następnie odnotowali jeszcze trzy trafienia. Ciężko powiedzieć co to spowodowało. Być może nasza słabsza postawa lub złapanie przez gospodarzy odpowiedniego rytmu.
Jak doprowadzić do sytuacji w której drużyna z piwnego miasta utrzyma odpowiedni rytm?
Ciężko jednoznacznie to zdefiniować. W tym drugim meczu zagraliśmy nieco słabiej. Inaczej było w środę i pierwszym domowym w Tychach. Cracovia lubi grać taki hokej w którym mają dużo przestrzeni do rozgrywania krążka. W niedzielny wieczór to my w trakcie całego spotkania kontrolowaliśmy jego przebieg.

Jakie elementy przełożyły się na to zwycięstwo? Decydujące były przewagi?
Oprócz dyscypliny taktycznej w obronie i ataku, serca do walki jednym z elementów były na pewno skuteczne gry w przewadze. Tak zdobyliśmy trzy bramki. Dzisiaj zrobiliśmy po prostu więcej niż ostatnio w Krakowie żeby zwyciężyć.
Czy jesteś w stanie wytłumaczyć dlaczego dzieje się tak, że w środę gracie bardzo dobrze – po czym w czwartek odnosicie porażkę. W przedostatni dzień lutego wygrywacie 3:1 i w poniedziałek czeka nas powtórka sprzed kilku dni? Z czego wynikają te wahania?
Jest coś w tym co mówisz. W ostatnich kilku sezonach odnotowaliśmy wzloty i upadki. Różnica pomiędzy tym dobrym, a złym spotkaniem była duża. Popadaliśmy ze skrajności w skrajność. Mam wrażenie, że te „negatywne” proporcję się zamieniają. Ostatnio zapisujemy coraz więcej dobrych momentów, zmian, tercji. To zauważalnie zmienia się na naszą korzyść. Kibice i sympatycy naszego klubu mogą to dostrzec. Widać to po ich reakcjach na trybunach.

Zarówno w Małopolsce jak i na Śląsku kibice mocno zaangażowali się w doping. Było to słychać z perspektywy tafli?
W Krakowie dosyć często się zdarza, że na lodowisku proporcje na trybunach są mniej więcej pół na pół. Jeśli gramy w tych najważniejszych momentach takich jak finały, puchary czy play-offy, to doping tyskich kibiców jest zawsze bardziej słyszalny niż pozostałych drużyn. Bardzo się cieszymy z tej sympatii i zaufania jakimi nas obdarzają.
Ten doping dodaje więcej sił podczas gry w przewadze czy osłabieniu?
Doping napędza nas zawsze – nawet podczas wyjścia po raz pierwszy na lód. Jak stoimy przed naszą bramką na rozpoczęcie spotkania to wtedy czujemy się nieco inaczej. Ten doping nas mobilizuje, podnosi poziom adrenaliny. Po to ogląda się sport, żeby odczuwać emocje.

Zaledwie kilkanaście godzin dzieli nas przed kolejnym starciem z „Pasami”. Jak spędzisz ten najbliższy czas?
Pójdziemy spać, rano pobudka, rozjazd. Wieczorem wychodzimy z takim samym nastawieniem jak dzisiaj.
Powoli mija drugi miesiąc pracy Andrieja Sidorenki. Widać już efekty jego zmian?
Trener Sidorenko wprowadził kilka zmian. Na pewno poprawił naszą skuteczność w destrukcji przeciwników. Mamy jeszcze kilka elementów do poprawy na przykład w ataku.