Intensywny tydzień czeka teraz pierwszoligowców ze względu na środową kolejkę. Tyszanie udali się na Dolny Śląsk zmierzyć się z rezerwami Śląska Wrocław. Pierwsze minuty to pojedynek na trójki i osobiste, z których minimalnie lepsi wyszli podopieczni trenera Tomasza Jagiełki. W drugiej kwarcie siadła ofensywa tyszan, którzy przez pięć minut zdołali zdobyć dwa punkty za sprawą Andrzeja Krajewskiego. Kolejne minuty nie napawały optymizmem. GKS stać było jedynie na punkty z linii osobistych i to oni schodzili do szatni z sześciopunktową stratą do gospodarzy. Przerwa wyraźnie była potrzebna Ślązakom i jak się później okazało skutecznie ją wykorzystali. Wróciła skuteczność za trzy punkty, dobra gra pod koszem i jeszcze lepsza defensywa co pozwoliło tyszanom wyjść na prowadzenie siedmioma oczkami. Ostatnia odsłona gry to wyrównany pojedynek po obu stronach z lepszym wskazaniem na GKS zwłaszcza z linii osobistych w ostatnich minutach. Niskim wynikiem jak na GKS kończy się mecz we Wrocławiu jednak najważniejsze dla tyszan zwycięsko. Tyszanie nadal bez porażki przystąpią do sobotniego meczu z Kołobrzegiem z pozycji lidera.
WKS Śląsk II Wrocław 56:64 GKS Tychy (17:18 | 19:12 | 8:21 | 12:13)
Krajewski 13 (14 zbiórek, 7 w ataku), Kędel 13, Kamiński 11, Koperski 10 (5 asyst, 4 przechwyty), Mąkowski 8, Wieloch 7, Nowak 2, Ziaja, Chodukiewicz