aktualności Pekao S.A. 1 Liga

Tyszanie jadąc na mecz do czerwonej latarni ligowej tabeli, dobrze wiedzieli, że nie będzie to ten sam zespół co na jesieni w Tychach. Sukcesywnie wzmacniająca się drużyna ze Zgorzelca co raz bardziej daje popalić swoim przeciwnikom. Na taki scenariusz przygotował swoich podopiecznych trener Tomasz Jagiełka. Już pierwsza kwarta pokazała jak nieprzewidywalny jest Turów we własnej hali. Tyszanie długo nie mogli odnaleźć się w defensywie i przed drugą odsłoną mieli poważny problem w postaci dziewięciopunktowej straty. Dwuminutowa przerwa niewiele zmieniła. GKS nadal popełniał błędy w obronie, spadła do tego skuteczność co przełożyło się na jeszcze większą przewagę miejscowych. Ciężkie zadanie miał sztab szkoleniowy schodząc do szatni. Jeszcze trudniejsze drużyna, która musiała diametralnie zmienić coś w swojej grze i zrealizować założenia nakreślone w szatni. I tak też się stało. Zdecydowanie lepsza gra obronna, uruchomienie rzutu za trzy punkty, skuteczność na linii rzutów wolnych pozwoliły wrócić Tyskiej drużynie do gry. Czwarta kwarta, jak się okazało nie ostatnia, to pokaz wysokiej skuteczności GKS. Tyszanie konsekwentnie odrabiali straty jednak miejscowi nie dopuszczali nawet na chwilę myśli o porażce. Cel został osiągnięty na dziewiętnaście sekund przed końcową syreną. Na tablicy widniał remis i piłka w posiadaniu gospodarzy, którzy przy dobrze broniącym tyszanom, decydują się na rzut za trzy punkty. Piłka ku uciesze publiczności wpada do siatki i trener Tomasz Jagiełka bierze czas na 2,24 sekundy do końcowej syreny. Dokładnie to co narysował trener na swojej tablicy zrealizowali tyscy koszykarze i Radosław Trubacz równo z końcową syreną trafia na dogrywkę. Miejscowi nie mogli już liczyć na swoich wysokich graczy wyeliminowanych za faule z gry. Dodatkowy czas spotkania to już istny horror. Jednak mądre dysponowanie czasem i dobra skuteczność (19 pkt) pozwoliły odnieść upragnione zwycięstwo na wyjeździe, którego brakowało od kilku kolejek. Czy można kogoś wyróżnić za to zwycięstwo? Zdecydowanie cały zespół, którym skutecznie dyrygował Piotr Wieloch.

– cieszymy się ze zwycięstwa bo w pierwszej połowie cały charakter zostawiliśmy w szatni. Takie połówki nie mogą nam się zdarzać bo straciliśmy prawie pięćdziesiąt punktów. Szacunek za to, że wróciliśmy do meczu rzutem za trzy punkty. Gratuluję drużynie ze Zgorzelca zaangażowania bo postawili twarde warunki. To już inny zespół i jeszcze nie jedna drużyna tu przegra. W tej lidze nie ma słabych zespołów i te punkty trzeba kolekcjonować. Czy kontuzja Adriana Kordalskiego ułatwiła nam zadanie? My byliśmy bez Łukasza Diduszki, nigdy nie upatruje w kontuzjach czy pięciu faulach przyczyn. Jest to trudne zadanie ale trzeba sobie z tym poradzić. Chcemy wyeliminować na przyszłość nerwowe końcówki i od początku kontrolować spotkanie – powiedział po meczu trener Tomasz Jagiełka.

PGE Turów Zgorzele 98:100 GKS Tychy (28|19 , 19|15 , 13|19 , 21|28 , 17|19)

Wieloch 23 (4 asysty, 4 przechwyty), Koperski 20 (3 przechwyty, 6/6 za 1), Stankowski 19 (5 zbiórek, 8/9 za 2), Trubacz 14, Tyszka 10 (8 zbiórek), Krajewski 6 (12 zbiórek, 5 w ataku), Mąkowski 6, Chodukiewicz 6, Nowak 0