Od dawna tyszanie czekają na wyjazdowe pierwszoligowe zwycięstwo. Tym razem zadanie wydawało się o tyle łatwe, że czekała ich potyczka z czerwoną latarnią tabeli. Początek spotkania zwiastował właśnie taki scenariusz wydarzeń. Fatalna skuteczność miejscowych i kilka strat dały szybkie prowadzenie GKS 5:15! Jednak trwało to tylko kilka minut. To tyszanie zatrzymali się na kilkunastopunktowej zdobyczy a Resovia zaczęła gonić wynik co skutecznie widać było na tablicy. Nawet przerwa na żądanie GKS nie przyniosła zamierzonego efektu. Rzeszowianie wychodzą na prowadzenie po pierwszej kwarcie. Wyrównana walka trwa jeszcze przez kilka minut jednak kiepska skuteczność GKS jest przeszkodą do osiągnięcia zamierzonego celu. Ponad dziesięć punktów straty do przerwy nie nastrajało optymizmem przed drugą połową. To GKS miał taki cel a role się odwróciły. Po wyjściu z szatni nie pozostało nic innego jak ruszyć do odrabiania strat, ale jak tylko tyszanie zbliżyli się na kilka punktów to miejscowi nie byli dłużni i wracali do dziesięciopunktowej przewagi. Czy coś się zmieniło do końca meczu? Niestety nie. Gra GKS przypominał Syzyfowe prace. Na każdy zryw tyszan Resovia odpowiadał tym samym. Skuteczność przyjezdnych w tym dniu nawet nie dawała nadziei na długo wyczekiwane wyjazdowe zwycięstwo. Czy doszło do sensacji? Jak pokazuje liga w tym sezonie raczej nie. Tyszanie przegrywają w Rzeszowie 83:74 i nie mają za wiele czasu na odpoczynek bo już w środę ligowa kolejka. We własnej hali podejmować będą o godz. 19.00 Astorię Bydgoszcz.
OPTeam Energia Polska Resovia Rzeszów – GKS Tychy 83:74 (22:19, 21:13, 21:21, 19:21)
GKS Tychy – Walski 19, Śnieg 13, Duda 11, Szmit 10, Bożenko 10, Piliszczuk 5, Dawdo 3, Lis 2, Kuczawski 1, Heliński 0, Danielak 0.