aktualności Pekao S.A. 1 Liga

Po ostatniej kolejce było widać, że większość zespołów czeka już na końcową syrenę. Jedni żegnali się z pierwszą ligą, drudzy kończyli definitywnie sezon. Nie dla top osiem. Dla nich rozgrywki zaczęły się od nowa. Jak już wiadomo od wielu lat faza playoff rządzi się swoimi prawami. Na to jak zespoły zaprezentują się w drugiej części rozgrywek wpływa wiele czynników. Tu już nie ma kalkulacji jak wyglądała potyczka w ciągu sezonu między zainteresowanymi, jakich transferów dokonano w trakcie okienka, jaką formę się aktualnie prezentuje czy w końcu, z którego miejsca się startuje. To faza rozgrywek, w której decyduje wiele innych czynników wpływających na postawę drużyn. Tyszanie po bardzo przeciętnym sezonie, patrząc na poprzednie lata,  startowali z ostatniej pozycji premiowanej do drugiej części sezonu. Oznacza to, że trafiają na lidera tabeli, który w ostatniej kolejce zepchnął z tronu długo panujący Wałbrzych. Czy , któryś z zespołów kalkulował? Tego się nie dowiemy. Od zawsze wiadomo, że podopieczni trenera Tomasza Jagiełki bez względu na skład jakim dysponują to bardzo niewygodny rywal. Jednak to Krosno przystąpiło do tej rywalizacji w roli faworyta. Pierwsze dwa mecze zaplanowano na miniony weekend w Krośnie. Sobotni mecz jak się można było domyślać miał się toczyć pod dyktando miejscowych. Początek spotkania to agresywna obrona obu zespołów z ogromną ostrożnością i uwagą na faule osobiste. Przez pierwsze pięć minut drżała ręka każdemu kto brał na siebie wymuszony rzut a wiele było przy tak broniących zespołach. Końcówka kwarty należała do miejscowych i to oni :skasowali” pierwszą kwartę 23:22. Po krótkiej przerwie to nadal ostrożna gra i wystrzeganie się fauli osobistych. Oba zespoły wiedziały, że może być to zgubne na dłuższą metę, dlatego trwała wymiana punkt za punkt. Zespoły wystrzegały się również błędów indywidualnych w całej kwarcie czym nie zmuszali swoich trenerów do korzystania z czasów na żądanie, którą dopiero przed przerwą wykorzystał trener Tomasz Jagiełka. Minimalnie ale na prowadzeniu schodził GKS do szatni 40:41. Pierwsza połowa pokazała, że to jest playoff i nie było widać, kto jest wyżej notowany. Miejscowi po przerwie musieli przypomnieć sobie swoją postawę z sezonu zasadniczego, jednak to początek drugiej połowy zaczął się toczyć pod dyktando tyszan. GKS dobrze bronił, był bardziej skuteczny i wystrzegał się błędów co dało już większe prowadzenie przed ostatnią odsłoną. Czwarta kwarta to bardzo mądra gra przyjezdnych co spowodowało walenie głową w mór Miasta Szkła. Tyszanie kontrolowali grę do końcowej syreny pokazując, że nie widać było różnicy, z której zespoły startowały do rozgrywek. Tyszanie wygrywają ostatecznie 62:73 i prowadzą po pierwszym dniu 0:1.

Miasto Szkła Krosno – GKS Tychy 63:72 (23:22, 17:19, 11:16, 12:15)

GKS Tychy – Bożenko 17, Kamiński 11, Koperski 8, Szmit 8, Zmarlak 7, Walski 7, Nowakowski 6, Duda 4, Samiec 4.

W niedzielnym meczu można było się spodziewać, że miejscowi opamiętają się i udowodnią, że nie na darmo zajęli pierwsze miejsce w tabeli a sobotni mecz był wypadkiem przy pracy. Bez rzucania się do gardeł zaczęli miejscowi pojedynek z GKS, który dosyć nerwowo reagował na wydarzenia na boisku. Krosno bardzo ostrożnie w obronie i z opanowaniem w ataku zdobywało swoje punkty. Niektórzy zawodnicy przypomnieli sobie, że potrafią rzucać z dystansu. Wystarczyły trzy minuty żeby miejscowi przejęli inicjatywę na boisku. Time out trenera miał zatrzymać coraz lepiej poczynających sobie Krośnian. Jednak bez efektu i to Miasto Szkła schodziło po pierwszej kwarcie z pewną przewagą 24:15. Nerwówka tyszan trwała nadal co uniemożliwiało załapanie swojego stylu gry. Krosno odskoczyło na kilkanaście punktów jednak tyszanie widząc, że nie jest to jakiś skomasowany atak stopniowo zmniejszali straty czym zmusili trenera miejscowych do przerwy na żądanie. Nie było to Krosno jakie znamy z rundy zasadniczej co skrzętnie zaczęli wykorzystywać podopieczni trenera Tomasza Jagiełki niwelując straty do dwóch punktów. Zabawa zaczyna się od nowa. Początek drugiej kwarty to walka punkt za punkt. W drużynie z Krosna punktuje tylko Patryk Stankowski i chyba tylko na niego mogli liczyć miejscowi. Krosno grało bardzo przeciętnie czego nadal nie mogli przełamać tyszanie. No i w końcu przyszła czwarta kwarta. Miejscowi bardzo chaotycznie i na siłę próbowali zwiększać swoją przewagę. Wiele błędów, wymuszonych rzutów, złamanych zagrywek nie przynosiło efektów co było wodą na młyn dla GKS wychodzącego na prowadzenie. Pełna kontrola gry, bardzo mądrze i długo rozgrywane akcje przynosiły zamierzone efekty. Tyszanie wygrywają kwartę 6:23 i cały mecz 68:81. Ze stanem 0:2 rozpoczną już w najbliższą sobotę rywalizację w Tychach. Mając już doświadczenie z poprzednich lat, gdzie po identycznej sytuacji przegrali 2:3 będą musieli do potyczki przy Piłsudskiego być bardziej skoncentrowani niż w Krośnie. Czy GKS sprawił niespodziankę? Po pierwszym meczu można by tak mówić. Ale po dwóch? Nie sądzę.

Miasto Szkła Krosno – GKS Tychy 68:81 (24:15, 17:24, 21:19, 6:23) GKS Tychy – Bożenko 21, Koperski 14, Kamiński 12, Szmit 10, Nowakowski 6, Zmarlak 6, Duda 6, Samiec 3, Walski 2, Danielak 1, Węgrowski 0, Wspaniały 0.