Pierwsze dwa półfinałowe spotkania z KH Energa Toruń nie mogły rozpocząć się lepiej dla GKS Tychy. W piątkowym spotkaniu drużyna prowadzona przez Krzysztofa Majkowskiego była w bardzo trudnej sytuacji. Musiała odrabiać stratę dwóch bramek. Ostatecznie Mistrzowie Polski wygrali 4:2. Następnego dnia to trójkolorowi strzelili pierwszą bramkę. Drużyna z Torunia musiała gonić wynik. W trzeciej tercji wynik meczu się wyrównał, natomiast pięć minut później po raz drugi w tym spotkaniu na listę strzelców wpisał się Alexei Yafimenka. Drugi ćwierćfinał zakończył się wygraną aktualnego Mistrza Polski. Na temat ostatnich dwóch pojedynków , grze w przewagach oraz o rywalizacji w Toruniu porozmawialiśmy z Krzysztofem Majkowskim, trenerem GKS Tychy.

Drugi mecz, druga wygrana. Lepiej nie mogliśmy rozpocząć fazy Play-Off.
Po dwóch meczach u nas plan minimum i maksimum został wykonany. Teraz jedziemy na dwa spotkania do Torunia. W tych meczach nie było łatwo. Za nami bardzo trudne spotkania. Dzisiaj również ciężkie, ale na własne życzenie.
W ostatnim spotkaniu w fazie zasadniczej – u siebie z drużyną z Torunia łatwe zwycięstwo 5:0. Czy fakt, że wówczas poprzedniego dnia KH Energa Toruń grała zaległe spotkanie z JKH GKS Jastrzębie – 13.02.2020 r. miało znaczenie w tej rywalizacji?
Myślę, że nie. Przypuszczam, że Toruń zrobił to specjalnie, żeby zagrać takim cyklem play-offowym – dwa mecze pod rząd. Druga sprawa to taka, że wtedy podczas walentynkowego meczu wynik był wysoki 5:0. Po pierwszej tercji było 0:0. Dopiero w drugiej tercji mieliśmy dwie przewagi i dwie bramki. Christian Mroczkowski – gdy na ławce kar siedział Piotr Naparło, oraz gol Vyacheslava Trukhno – gdy karę odsiadywał Mikhail Yesayan. Myślę, że sobotę gdybyśmy wykorzystali 1/3 tych sytuacji w pierwszej tercji – to wynik byłby jeszcze wyższy.

Powiedział Pan, że mogliśmy lepiej wykorzystać przewagi. Natomiast wykorzystaliśmy drugą przewagę w pierwszej tercji – Alexei Yafimenka strzelił bramkę otwierającą wynik spotkania. Cieszy to porównując, to do piątkowego meczu.
Tą drugą bramkę strzeliliśmy tuż po powrocie zawodnika z Torunia z ławki kar. Generalnie ta „przewagowa” piątka strzeliła drugą, zwycięską bramkę. Mamy bardzo dużo sytuacji. Dzisiaj w drugiej tercji trzy razy mieliśmy dwa na jeden. Jedziemy i nie oddajemy strzału, bo sobie albo źle podamy, albo podejmiemy złą decyzje. Powiedziałem na konferencji prasowej, że nie mamy szczęścia trochę w ofensywie. W sobotę nam to szczęście w defensywie sprzyjało. W trzeciej tercji wybroniliśmy bardzo długi okres gry w osłabieniu i troszkę szczęścia też przy tym było.
Szczególnie, że kary tyskich zawodników wynosiły 2 minuty + 10. Michael Kolarz po starciu na zakończenie pierwszej tercji, oraz Jakub Witecki w trzeciej tercji spotkania. Na własne życzenie graliśmy w taki sposób, gdzie traciliśmy niepotrzebnie energię.
Na grę w osłabieniu przewidziane są inne osoby, niż na grę w przewadze. Jak my co chwilę gramy w osłabieniu, no to Ci, którzy grają w osłabieniu tracą znacznie więcej. Natomiast Ci, którzy nie grają w osłabieniu wypadają z rytmu zmianowego. To jest problem zarówna dla jednych jak i drugich. Te kary nie są spowodowane jakąś nie wiadomo jaką presją zawodników przeciwnika. Zdarza się niestety niekiedy – nie powiem, że błędami sędziów – ale generalnie my też prowokujemy sytuację do tego, żeby sędziowie nam te kary dali.

Dodatkowo cieszy również fakt, że podczas piątkowego meczu obroniliśmy dwu bramkową stratę. Następnie dzięki bramkom zdobytym przez Filipa Komorskiego wyrównaliśmy wynik spotkania, po czym strzeliliśmy kolejne dwie bramki. Sobotni mecz różnił się pod tym kątem tego pierwszego. To my zdobyliśmy pierwszą bramkę. To Toruń musiał grać pod presją, że przegrywają.
Bez walki nie ma w ogóle co wychodzić na lód. To, że musisz grać ambitnie, walczyć o każdy krążek, o każdy milimetr lodowiska – to nie podlega żadnej dyskusji.
Czy jest jakaś różnica w sposobie gry, ustawieniu taktycznym w porównaniu do tych spotkań jeszcze z fazy zasadniczej sezonu?
Z oczywistych przyczyn nie będę tutaj mówił o tym co wprowadziłem wyjątkowego. Staraliśmy się poprawić to, co nie do końca nam wychodziło. No i teraz kwestia tego czy ktoś to widzi – czy nie. My, sztab szkoleniowy, zawodnicy, to widzą. Najważniejsze jednak jest to, aby było skuteczne. Niektórzy mówią, że można pięknie grać, ale przegrać. Lepiej wygrywać, grając mniej atrakcyjnie. Najlepiej znaleźć balans między efektowną grą i efektywną.

Radosław Galant w rozmowie ze mną powiedział o tym, że po pierwszym meczu „musimy więcej pracować na bramkarzu”. W sobotnim spotkaniu – z mojej perspektywy było to widoczne.
Ja cały czas ich uczulam na to, że Toruń będzie grał mocno defensywnie. My tam w tercji ataku ciężko będziemy mieli szansę zrobić jakąś „ładną” akcję. Musimy tam po prostu mocno pracować na bramkarzu. Wrzucać te krążki w kierunku bramki. I tak jak strzeliliśmy dzisiaj tą pierwszą bramkę, i podobnie strzeliliśmy tą drugą. To może i nie będą piękne bramki, ale gol jest gol. To ma być zaliczone jako bramka. Jeśli zrobimy bezpieczny wynik, to wtedy będzie nam łatwiej też o jakieś piękne, efektowne akcje. Toruń automatycznie wtedy będzie się musiał otworzyć.
Rozmawiałem po pierwszej tercji z niektórymi kibicami – którzy zauważyli to co mnie również rzuciło się w oczy – nasza drużyna oddawała wiele strzałów z linii niebieskiej, podawała krążek zza bramki do nadjeżdżającego napastnika.
Szukamy cały czas recepty na to, żeby rozbić tą zmasowaną drużynę Torunia. A przy okazji nadziać się na niebezpieczne kontry.
A czy zgadza się trener z tym powiedzeniem, że Toruń stawia „autobus” na niebieskiej linii?
Tak, zgadzam się. Byliśmy na to przygotowani. Wiemy, że oni nie będą grali z nami otwartej gry. Nie możemy zatem mówić, że jesteśmy tym zaskoczeni. Toruń walczy, grają mocno defensywnie, czekają na swoje szanse.

Dwa półfinałowe mecze, dwie wygrane. Teraz przed wami dwa wyjazdowe mecze w Torunia. Proszę powiedzieć jak z perspektywy byłego zawodnika, wygląda sytuacja rozgrywania spotkań z dnia na dzień. Pytam również w kontekście regeneracji. Jak do kolejnego spotkania przygotować się również mentalnie?
To są zawodowcy. Oni są przygotowani do takiego grania. W tym roku wróciła formuła dwóch meczów po sobie. Myślę, że to rozwiązanie jest ok. Chociaż w tamtym roku też uważam, że to nie było złe żeby w tej fazie był jednak mecz, dzień przerwy, kolejny mecz. Wcześniej musieliśmy krążyć pomiędzy Gdańskiem i Tychami. Dwa mecze Tychy, dwa mecze Gdańsk. Chodzi o to, żeby w tej fazie pokazać jak najlepszy hokej. Troszkę na wyniszczenie – bo to jest na wyniszczenie. Bo nie ma dwóch dni przerwy, tylko jeden dzień przerwy i gramy kolejny mecz. Kto jest najlepiej przygotowany ten to wygra. Głowa łatwiej dochodzi po meczach wygranych, niż po porażkach. Organizm przez to szybciej się regeneruje. Przez to, że głowa jest czysta i zadowolona, organizm się szybciej regeneruje. Natomiast po tych meczach przegranych jest to trudniejsze do przejścia.