Jak wygląda jego przechodzenie na dietę wegańską, co robi na działce, jakie danie dominuje w szatni, o przygodzie w Kanadzie, najlepszym obcokrajowcu i przyszłości w GKS Tychy, porozmawialiśmy z napastnikiem Mistrzów Polski, Filipem Komorskim.
Mistrzowie Polski cały czas biorą udział w akcji Zostań w domu. Jak spędzasz wolny czas i jak mijają ci kolejne dni ?
Jak tylko dowiedzieliśmy się, że sezon się zakończył przyjechałem z rodziną na chwilę do Warszawy i prosto ze stolicy wyruszyliśmy na działkę w rodzinne strony mojej żony. Można powiedzieć, że obecnie tutaj się bunkrujemy. Jest na pewno czas na odpoczynek, ale pracy również nie brakuje. Jest tu na pewno w miarę bezpiecznie, bo jesteśmy daleko od miasta. Możemy spędzić ten czas w rodzinnym gronie, bo w trakcie sezonu często podróżujemy. Wiadomo, że chcieliśmy wyjechać z rodziną za granicę, ale obecnie nie ma o tym mowy. Siedzimy tutaj, 100 km od Warszawy, w pięknie brzmiącej miejscowości jaką jest Potworów i jest w porządku.
Wspomniałeś, że pracy nie brakuje. Rozumiem, że już trawnik skoszony i płot pomalowany?
Powiem Ci tak – wszystko zrobione perfekcyjnie. Mostek do oczka, ogrodzenie, nawodnienie tuneli do szklarni, ale nie ze szkła, tylko takich specjalnych folii. Wszystko samowystarczalne, nic tylko pomidory zrywać.

Jak już sam wspomniałeś o produkcie, który często używamy w kuchni, to jak z twoim przechodzeniem na dietę wegańską?
Były takie przymiarki, ale krok po kroczku. Nie rzucam się od razu na głęboką wodę, ale już mogę się pochwalić, że od trzech dni nie jadłem mięsa i jestem w stanie go zastąpić w moim jadłospisie. Teraz kiedy sezon się zakończył jest trochę łatwiej, ale nie jestem w stanie powiedzieć, że przejdę przez resztę swojego życia na dietę wegańską. Na pewno będą starał się ograniczać jedzenie mięsa.
Skąd u Ciebie taka zmiana? Oglądałeś jakiś film? Pamiętam, że na netflixie był dokument poświęcony diecie wegańskiej wśród sportowców.
Po części na pewno tak. Oglądałem różne seriale, ale rozmawiałem też z wieloma osobami, które próbują ją stosować. Wydaje mi się, że może nam to wyjść tylko i wyłącznie na zdrowie. Przy dzisiejszym mięsie i produktach przetworzonych, to naprawdę jest to dobry kierunek. Dla mnie jest to na pewno wyzwanie i zobaczymy jak wyjedzie w praktyce.

W wolnych chwilach gotujesz, jesteś częstym bywalcem w kuchni? Widzisz się w takiej roli?
Oczywiście. Ja jestem mistrzem i szefem kuchni, może trochę niespełnionym, ale potrafię przygotować danie na każdą okazję. Jak potrzebujesz np. coś ekstra na randkę, przed treningiem czy spotkanie ze znajomymi, to na pewno możesz liczyć na moje przepisy. Na pewno przed treningiem poszedłbym bardziej zdrowo. Na pewno ryż i znana w szatni tzw. Pasza. Gotujesz ryż, wrzucasz tuńczyka z puszki do miski. Do tego dymka cebulki, kukurydza, ryż, jogurt naturalny i gotowe. Smakuje to jak pasza, jest mocno średnie i nie ma za wiele wspólnego ze smakiem, ale ze zdrowie już na pewno tak.
Wielu zawodników wolny czas spędza przed konsolą. Jesteś również miłośnikiem esportu?
Tak, gram w NHL, Fifę, ale na chwilę obecną najczęściej wybieram fortnite. To absolutnie gra numerem jeden w szatni i grami w nią z chłopakami.
Jaki jest twój wymarzony klub w NHL?
Każdy. Gdybym miał wybrać w którym chciałbym zagrać, to każdy zespół wchodzi w grę (śmiech). Moim ulubieniem jest na pewno Edmonton Oilers. Może być również Pittsburgh Penguins lub Washington Capitals. Nie mam jednej ulubionej drużyny z którą się utożsamiam. Bardziej zwracam uwagę na czołowych zawodników, którzy grają w tych zespołach. Gdybym miał zagrać w w NHL, to naprawdę obojętnie w jakim klubie.
Przynajmniej geograficznie byłeś blisko NHL. Masz za sobą występy w Kanadzie.
Nie pamiętam ile miałem wtedy lat. W 2010 roku był w Sosnowcu taki camp na który przyjechał manager tej drużyny i chciał zabrać kilku polskich chłopaków, którzy mieli mieszkać w takiej przerobionej szkole na bursę- sale lekcyjne przerobione na pokoje, a reszta normalnie. Była to liga GMHL i zespół Powassan Dragons. Nie była ona jednak uznawana i dalej nie jest akceptowana przez związek ze względu na brak limitu dla obcokrajowców. Były to dość dziwne rozgrywki. Pierwsze dwie drużyny były na bardzo dobrym poziomie, kolejne trzy na dobrym, a reszta była na takim poziomie, że jak się wyjeżdżało na lód, to kończyło się dziesięcioma karami meczu i siedmioma bójkami. Trudno w to uwierzyć, ale ja sam raz dostałem „kopa” w głowę… dosłownie kopnął mnie zawodnik w głowę. Generalnie była to jednak fajna przygoda, ale naprawdę inny hokej i inne życie.

Który obcokrajowiec z którym grałeś w Tychach zrobił na Tobie największe wrażenie?
Kiedy przychodził do nas Gleb Klimenko, to na pewno mogłeś zrobić „wow”. Teoretycznie, kiedy zobaczyłeś go poza lodem, to po warunkach fizycznych ciężko było stwierdzić, że jest to hokeista. Jest stosunkowo niski, ale jak wychodził na lód, oddawał strzał i jaki miał przegląd pola, to naprawdę robiło to piorunujące wrażenie. Generalnie każdy z obcokrajowców dawał coś od siebie, ale największe wrażenie wywarł na mnie właśnie Gleb.
Jeśli chodzi o cechy mentalne, charakter, podejście czy nawet przesądy, to którego zawodnika mógłbyś wskazać?
Myślę, że pod względem przesądów, to numerem jeden był Kris Kolanos. Był to zawodnik najbardziej wierzący w różne rodzaju zabobony. Było to widać po jego zachowaniach w boksie czy jak wychodził na taflę.

Który obrońca w PHL sprawił Ci najwięcej problemów?
„Jezuuu”… Mi to każdy sprawia problemy. Wszyscy sprawiają mi kłopoty i ciężko wskazać mi jakiegoś jednego. Wszyscy mnie biją (śmiech). Mogę powiedzieć, że Miro Zatko sprawił mi chyba najwięcej kłopotów, bo złamał mi tak nos, że miałem go na policzku… Tak na szybko ciężko wybrać takiego obrońcę, ale wydaje mi się, że Maciej Kruczek z Cracovii jest takim solidnym defensorem. Jest również kolega z reprezentacji, Patryk Wajda i jeszcze kilku innych na pewno mogłoby się znaleźć w tym gronie. Moim zdaniem Maciej Kruczek byłby jednak liderem tej klasyfikacji.
Z GKS Tychy, to chyba Bartosz Ciura 🙂 ?
On mi nie sprawia problemu, z nim to najłatwiej się gra ( śmiech ). Jeśli chodzi o obrońcę na którego grało mi się najciężej, to tak jak mówię, mnie to wszyscy biją pod tą bramką, wiec ciężko jest mi wskazać jednego (śmiech).

Twój najcięższy mecz w tym sezonie?
Jeśli mogę powiedzieć o takim meczu który naprawdę mnie upokorzył, to spotkanie w Mannheim jak graliśmy u nich w Lidze Mistrzów. Po prostu pokazali taki hokej, że czułem się mega zmęczony, wycieńczony i dodatkowo upokorzonym tym, że tak fantastycznie można grać w hokeja. Niestety nie jest mi to dane.
Wiele osób zastanawia się nad Twoją przyszłością w Tychach. Za kilka tygodni kończy się Twój kontrakt. Widzisz siebie nadal w GKS Tychy?
Widzę siebie cały czas w Tychach, ale na razie trudno mówić o konkretach. Oczywiście chciałbym spróbować swoich sił za granicą, w ubiegłym sezonie było jakieś zainteresowanie, ale ze względu na obecną sytuację na świecie ciężko powiedzieć jak to będzie wyglądało. Grałem w kilku klubach w Polsce i śmiało mogę powiedzieć, że Tychy pod względem organizacyjnym są najlepszym klubem. Mam już jednak 28 lat i wydaje mi się, że jest to najlepszy czas, żeby sprawdzić się za granicą. W Tychach przeżyłem najpiękniejsze chwile w swojej hokejowej karierze i mamy świetną atmosferę w szatni. Na pewno rozważam teraz kilka opcji, ale mam ogromny sentyment do GKS Tychy.

Najpiękniejsza chwila, to złota bramka w dogrywce przeciwko GKS Katowice?
Zgadzam się, ale myślę, że będą jeszcze ważniejsze np. w finale Ligi Mistrzów (śmiech). Tak na poważnie, to z tą bramkę była śmieszna sytuacja. Kiedy zobaczyłem jak Bartłomiej Pociecha podaje mi krążek, pomyślałem, żeby tylko on nigdzie nie podskoczył, przyjąłem go, pojechałem sam na sam, oddałem strzał i zdobyłem bramkę. Wtedy poczułem się tak, jakby wszystko się zatrzymało. Dopiero wtedy zacząłem o tym myśleć na nowo, jak już wszyscy na mnie leżeli. Ciężko mi powiedzieć co wtedy czułem. Jedyne uczucie, to jak koledzy podduszali mnie pod bandą, to dopiero wtedy dotarło do mnie, że zdobyliśmy Mistrzostwo Polski.