aktualności Polska Hokej Liga

Po ostatniej rywalizacji w sezonie 2020/2021 Polskiej Hokej Ligi porozmawialiśmy o serii wygranych spotkań w „Derbach Śląska”, znaczeniu brązowego medalu, planach na najbliższe tygodnie oraz o atmosferze w tyskiej szatni. Zapraszamy na rozmowę z Christianem Mroczkowskim, napastnikiem GKS Tychy.

Christian, w trzech starciach wygrywamy brązowy medal. Jak skomentujesz miniony sezon, oraz jak ocenisz trzecie z rzędu zwycięstwo z GieKSą?

W tym sezonie graliśmy mniej meczów niż w latach poprzednich. Spodziewaliśmy się, że uda nam się po raz kolejny obronić tytuł Mistrza Polski. Taki jest sport, że nie zawsze zdobywa się najwyższe trofea. Cieszę się, że zakończyliśmy ten sezon z trzema zwycięstwami w serii. Kończymy go z brązowymi medalami na piersi. Teraz czeka nas odpoczynek. Później wznawiamy treningi i będziemy przygotowywać się do następnego.

Co dla Ciebie znaczy ten brązowy medal? Czy jest to pierwsze takie trofeum w dotychczasowej karierze?

W Kanadzie nigdy nie grałem o trzecie miejsce, więc jest to dla mnie pierwszy raz. Jest nam smutno, bo sezon już się skończył. Natomiast z drugiej strony jesteśmy szczęśliwi, że zdobyliśmy brązowy medal.

Jak wygląda Twój plan na najbliższy czas? Wracasz do Kanady, czy zostajesz jeszcze w Polsce?

Przez następne dwa miesiące zostaje w Polsce, bo czekają nas spotkania reprezentacyjne. Później będę chciał polecieć do domu na kilka tygodni, żeby zobaczyć rodzinę i spotkać się ze znajomymi. Będę tam odpoczywał, ale również przygotowywał się do startu kolejnego sezonu. Jesteśmy głodni sukcesu.

Kiedy ostatnio byłeś w Kanadzie? Przez ostatni rok raczej nie było to możliwe?

Przyleciałem do Polski pod koniec lipca. Jeśli grasz w hokeja, to czas szybko mija. Pomimo tego, że tęsknie za Kanadą, kocham to co robię. Każdego dnia czerpię z tego radość.

Kilka miesięcy temu zapytałem Bartosza Ciurę o filmowe podsumowanie przerwanego sezonu – wówczas powiedział: „Chłopaki nie płaczą”. Gdybyś miał obecny rok określić jakimś adekwatnym tytułem – to jakbyś go nazwał?

Nie wiem, trudno jest mi na szybko coś wymyślić. Może „Nigdy w życiu”, ze względu na to, że do tej pory był to pierwszy taki okres w naszych karierach. Graliśmy przy pustych trybunach.

Czy osiągnęliśmy wszystko w tym ostatnim miesiącu? Czy mogliśmy uzyskać jeszcze lepszy rezultat końcowy?

Myślę, że mogliśmy trochę inaczej zagrać w półfinałach z Cracovią. Szczególnie w tych ostatnich pojedynkach mieliśmy problem ze strzelaniem bramek.

Jak ocenisz współpracę w drużynie?

Gra dla GKS-u Tychy sprawia mi przyjemność. W tym roku mieliśmy wielu obcokrajowców, którzy szybko weszli do drużyny. Mogę rozmawiać z moimi kolegami po polsku lub angielsku. Dzięki temu mogę bez większych problemów porozumieć się z każdą z osób. Fajne jest to, że rozmawiamy nie tylko o hokeju.

Trochę ponad rok temu po ćwierćfinałach sezon został przerwany. Czy jesteś zadowolony z tego, że mimo kilku problemów przed startem Ekstraligi udało się rozegrać wszystkie mecze?

Dobrze, że sezon już się skończył. W poprzednim roku był to mój inauguracyjny sezon w Polsce. Pamiętajmy, że wówczas zakończył się po pierwszej rundzie Play-Off. Cieszę się, że w tym tak się nie stało.