Zapraszamy do zapoznania się z wywiadem z byłym obrońcą GKS Tychy, Bartoszem Ciurą. Rozmawialiśmy o aklimatyzacji w nowej rzeczywistości, różnicach w grze obronnej, przyjaźni i atmosferze szatni GKS Tychy.

W najbliższą sobotę czeka Was mecz w lokalnych derbach z AZ Havířov. Ten ostatni pojedynek zakończył się zwycięstwem na wyjeździe 3:2. Czy tym razem będzie podobnie?
Myślę, że będzie podobnie. Spodziewamy się walki i wyrównanej rywalizacji. O zwycięstwie na korzyść naszej drużyny zdecyduje różnica jednej bramki.
W ostatnim sezonie, gdy byłeś jeszcze zawodnikiem GKS Tychy sezon zakończyłeś z dorobkiem pięciu punktów. Czy wówczas miałeś inne założenia taktyczne? Jak obecnie to wygląda, bo do czasu naszej rozmowy po 23. kolejkach masz jedno kluczowe podanie.
Myślę, że trochę brakuje szczęścia. Liczę na to, że wesprę drużynę i będę bardziej punktował. Nigdy nie byłem obrońca, który nie wiadomo ile tych bramek i kluczowych podań zdobywał. Jestem rozliczany przede wszystkim z gry defensywnej. Przede wszystkim dla drużyny, ale również dla siebie chciałbym ten wynik poprawiać.

Z rozmowy z Filipem Komorskim wiem, że czeska I liga to zdecydowanie wyższa szybkość poruszania się po lodzie i aktywniejsza gra kijem niż w Polskiej Hokej Lidze. Czy za naszą południową granicą masz mniej czasu na zastanowienie się i podjęcie właściwej decyzji?
Gra w Czechach jest na pewno szybsza. Niewiele jest sytuacji, gdy zawodnik z krążkiem za bramką ma czas na spokojne wyprowadzenie gumy z tercji obronnej. Inną z takich cech jest to, że zawodnicy o wiele więcej jeżdżą i atakują. Wynika to moim zdaniem z tego, że szczególnie Ci młodsi hokeiści chcą się pokazać i przebić na ten najwyższy poziom rozgrywek.
Twoja i Filipa kariera w GKS Tychy zaczęła się i skończyła w tym samym momencie. Jak wspominasz sześć ostatnich sezonów? Czy jest coś co szczególnie utkwiło Ci w pamięci?
Okres spędzony w Tychach będę wspominał w samych superlatywach. Poznałem tam wielu fantastycznych ludzi. Jednym z moich przyjaciół jest Adam Bagiński z którym razem graliśmy, a pod koniec był moim trenerem. Przez te sześć lat mieliśmy fajną chemię w szatni, dobrze się dogadywaliśmy. Na pewno mam wiele pozytywnych wspomnień: Puchar Kontynentalny, Mistrzostwa Polski, Champions Hockey League. Te wszystkie zdarzenia na pewno na długo pozostaną w mojej pamięci.

Czy przed spotkaniem u siebie z Vienna Capitals w 2019 roku miałeś również ciarki przy śpiewaniu Mazurka Dąbrowskiego i tą olbrzymią biało-czerwoną flagą?
To było niesamowite przeżycie. To nam dodało skrzydeł i poniosło do zwycięstwa. Przy tyskiej publiczności grało się fantastycznie.
Jak przebiegła aklimatyzacja we Frýdku?
Od samego początku było bardzo dobrze. Na początku towarzyszyła nam mała bariera językowa. Wiadomo, że nasze języki są podobne, więc było nieco łatwiej. Na pewno pomogły nam doświadczenia związane z trenerem Jirzim Szejbą. Mamy w szatni fajnych, młodych zawodników. Niezależnie od sytuacji, wszyscy byli dla nas pomocni. Aklimatyzacja przebiegła bardzo dobrze.