Po dziesięciu kolejkach Polskiej Hokej Ligi Mistrzowie Polski odnieśli dziewiąte zwycięstwo. To kolejne spotkanie rozstrzygnięte w regulaminowym czasie gry. Jak niedzielne starcie Mistrzów Polski podsumował obrońca GKS Tychy?
Jak zdrowie? Jak się czujesz?
Bardzo dobrze. Na nic nie narzekam.
Czym różniło się niedzielne spotkanie od tego z pierwszej kolejki?
Oba mecze były bardzo podobne do siebie. W niedzielę dużo lepiej pracowaliśmy na krążku. Mieliśmy dużo większe posiadanie. Zawodziła nas tylko trochę skuteczność.
Niewiele brakowało a niedzielny mecz jako pierwszy w tym sezonie mógł się rozstrzygać w dogrywce i rzutach karnych?
Rzeczywiście mogło się tak wydawać. Brakowało nam dzisiaj trochę skuteczności. Nie mogliśmy – mimo tworzenia sobie wielu sytuacji bramkowych – wpakować gumę do bramki. Mogło się skończyć dogrywką, ale na szczęście Kacper Gruźla dobił uderzenie Bartka Ciury. Wygraliśmy za trzy punkty.
Czy o zwycięstwie zadecydowała pierwsza tercja?
Tak. Z drugiej strony straciliśmy też jedną bramkę w I tercji. Pomiędzy naszą drugą i trzecią bramką minęło kilkadziesiąt minut. Straciliśmy ją zaraz na początku drugiej tercji. Ten mecz rozstrzygnął się w ostatniej tercji po golu Kacpra.
Czy to nie było tak, że jednym z kluczowych momentów w meczu nie była nasza gra w osłabieniu? Gdy siedziałeś na ławce kar.
Ta gra w osłabieniu była bardzo ważna. Nie dostawaliśmy tych przewag. Mimo to, wydaję się, że powinniśmy dostać kilka więcej. Chłopcy, którzy bronili osłabienie – wybronili je świetnie. Jeszcze rozgrywaliśmy kontrataki. Mogliśmy w osłabieniu strzelić gola. Tak jak powiedziałeś – wybroniliśmy osłabienie i potem poszliśmy z falą. Strzeliliśmy decydującą bramkę na 3:2.
Iga Świątek wygrała, jak się potocznie przyjęło Poland (Roland) Garros. Oglądasz, kibicujesz?
Tenisem mało się interesuję. Ta wiadomość z mediów oczywiście do mnie dotarła. Cieszy sukces każdej Polki, Polaka za granicą. Tym bardziej w takim turnieju.

