Mecz przyjaźni, jak od lat jest nazywany, zdecydowanie był tylko na trybunach. Na parkiecie miejscowi już od początku meczu nie byli gościnni. Pierwszy cios zadali tyszanie i na tym się skończyło. Do głosu doszedł lider i z minuty na minutę obnażał słabości przyjezdnych. Festiwal nieskuteczności, liczne straty i błędy oraz bezsilność w obronie stawiały GKS Tychy w coraz to beznadziejnej sytuacji. Przerwy na żądanie nie przynosiły efektu w postaci lepszej gry tyszan a dawały tylko i wyłącznie Górnikowi oddech do kolejnej destrukcji podopiecznych trenera Tomasza Jagiełki co brutalnie pokazała druga kwarta meczu. Ponad dwadzieścia punktów straty do przerwy GKS praktycznie przekreślało szanse na odwrócenie losów meczu. Tylko niepoprawni optymiści mogli wierzyć w obrót meczu na korzyść tyszan po wyjściu z szatni. Jednak Górnik na chwilę nie myślał o zwolnieniu tempa i z każdą chwilą dobijał tyskich koszykarzy, którzy już w trzeciej kwarcie pokazali, że myślą już o końcowej syrenie. Prawie czterdzieści punktów przewagi pozwoliło trenerowi Andrzejowi Adamkowi na skorzystanie z usług wszystkich swoich graczy i kontrolowanie wyniku do końca tego, chyba nudnego dla kibiców spotkania. Górnik ostatecznie udziela tyszanom srogiej lekcji koszykówki wygrywając 88:55. Będą mieli teraz tyszanie czas na weryfikację i przemyślenia bo czeka pierwszoligowców weekend przerwy.
Górnik Zamek Książ Wałbrzych – GKS Tychy 88:55 (23:13, 19:7, 28:12, 18:23)
Zmarlak 10, Kamiński 8, Koperski 8, Duda 7, Nowakowski 6, Szmit 6, Węgrowski 3, Wspaniały 3, Bożenko 2, Jakacki 2, Danielak 0