W iście wiosennej aurze przyszło się zmierzyć tyszanom z liderem rozgrywek. W najciekawiej zapowiadającym się meczu kolejki nie zabrakło bramek, zwrotów akcji, ale po ostatnim gwizdku sędziego pozostał niedosyt. Śmiało można powiedzieć, iż „Trójkolorowi” tylko zremisowali w Łaziskach 2:2.
Wyczekiwali błędu przeciwnika
Pierwsze kilkadziesiąt minut spotkania z pewnością nie mogło zadowolić zgromadzonych na stadionie widzów. Obie drużyny skoncentrowały się raczej na uważnej grze, niż odważnych próbach w ofensywie.
Choć optycznie przeważali tyszanie, to jednak pierwszą bramkową sytuację stworzyli gospodarze w 24. minucie. Uderzenie Wróblewskiego w żaden jednak sposób nie mogło zaskoczyć Odyjewskiego. Trzy minuty później groźniej zrobiło się po drugiej stronie boiska, a minimalnie niecelnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Pipia.
Na pierwsze trafienie przyszło nam poczekać do 38. minuty, kiedy to Ploch dopadł do zbyt krótko wybitej piłki i z okolicy linii pola karnego uderzył tuż przy słupku, czym zaskoczył bezradnego Stambułę.
Radość tyszan nie trwała jednak zbyt długo. Kilkadziesiąt sekund później Odyjewski nieczysto wypiąstkował piłkę, ta trafiła wprost na Wróblewskiego, który skrzętnie wykorzystał okazję i strzałem głową wyrównał wynik meczu.
Chwilę później rezultat znów mógł ulec zmianie, jednak tym razem to Parkitny minimalnie chybił i pierwsza połowa zakończyła się remisem 1:1.
Rosnąca przewaga tyszan
Po zmianie stron tyszanie ruszyli odważniej do ataku. Dwie minuty po wznowieniu gry Ploch odważnie wszedł między obrońców Polonii, ale jego uderzenie zdołał wybronić na róg bramkarz miejscowych. Kilkadziesiąt sekund później piłka po zagraniu z rogu trafiła w rękę jednego z gospodarzy, ale gwizdek sędziego milczał jak zaklęty.
Kolejne minuty tego meczu przebiegały także pod dyktando „Trójkolorowych”. Niestety zarówno Orliński jak i Biegański nie potrafili skierować futbolówki do siatki. Ten drugi w 61. minucie wywalczył dla tyszan rzut karny, ale że „wapno” to jeszcze nie gol mogliśmy kolejny raz się przekonać chwilę później, kiedy to intencje Pipi wyczuł Stambuła.
W 74. minucie ciężar gry przeniósł się pod pole karne GKSu. Tam jednak dobrą interwencją popisał się Odyjewski broniąc uderzenie Załuski.
Na niespełna kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry starania gości przyniosły efekt. Odważnym wyjściem w pole karne rywali popisał się Zarębski i nie niepokojony przez nikogo uderzył zza pola karnego, lokując piłkę w bramce tuż przy słupku.
Goście byli dzisiaj zdecydowanie lepszym zespołem na boisku. Los jednak sprawił, że udało nam się zremisować i szanujemy ten punkt. Dalej jesteśmy niepokonani i to jest budujące. To dzięki temu, że wszyscy w swoim towarzystwie czujemy się dobrze i to widać na boisku. Zespół potrafi walczyć do końca i dzisiaj dzięki tej determinacji nie przegraliśmy meczu – powiedział trener Piotr Mrozek.
Gra do samego końca…
Niestety, po raz kolejny jednak tyszanie dali sobie odebrać prowadzenie i w 86. minucie Odyjewski drugi raz musiał wyciągać piłkę z bramki. Co prawda fenomenalnie wybronił strzał Nowary, ale wobec dobitki Widucha był już bezradny i ostatecznie na boisku lidera padł remis 2:2.
W podobnym tonie o swojej drużynie wypowiedział się trener Jarosław Zadylak – Po tym meczu pozostaje jednak niedosyt, bo z jednej strony zespół zagrał solidne spotkanie i Ci młodzi ludzie spełniają pokładane w nich nadzieje. Niestety, pomimo dwukrotnego prowadzenia i rzutu karnego nie potrafiliśmy utrzymać wyniku do samego końca, a trzeba uczciwie przyznać, iż dzisiaj byliśmy drużyną lepszą.
Polonia Łaziska Górne – GKS II Tychy 2:2 (1:1)
0:1 Ploch (38.)
1:1 Wróblewski (40. głową)
1:2 Zarębski (76.)
2:2 Widuch (86. głową)
Sędziował: Piotr Szypuła (Kozy)
GKS II Tychy: 1. Odyjewski – 17. Pipia, 3. Słanek, 4. Zarębski, 23. Rabiej, 9. Ploch, 11. Parkitny, 8. Orliński Ż, 34. Kacprowski, 10. Biegański, 7. Żelazowski (77, 30. Wilk).Trener Jarosław Zadylak.