aktualności Bez kategorii

W niedzielny wieczór drużyna prowadzona przez Andrieja Sidorenkę w pierwszym domowym meczu przegrała po serii rzutów karnych. O losach rywalizacji, czterech latach spędzonych w GKS Tychy, ostatnim półfinale i finale Pucharu Polski oraz powrotach na tyskie lodowisko porozmawialiśmy z kapitanem KH Energa Toruń – Kamilem Kalinowskim.

Kamil w Nowym Roku po porażce z JKH zapisujecie pierwszą wyjazdową wygraną. Jak podsumujesz to zwycięstwo?

Na pewno cieszy nas to, że wygraliśmy w Tychach. Po ostatniej ligowej porażce w Jastrzębiu i finale Pucharu Polski potrzebowaliśmy zwycięstwa. Gra od początku nie wyglądała najlepiej. Na to zwycięstwo złożyło się kilka elementów między innymi wykorzystaliśmy tyską niemoc strzelecką oraz pomógł nam nasz bramkarz. W drugiej tercji strzeliliśmy dwa ważne gole, które dały nam prowadzenie. Jednak bardzo żałujemy, że straciliśmy punkt po bramce Michael Cichego tuż przed zakończeniem regulaminowego czasu gry. Na pewno musimy jeszcze popracować nad końcówkami spotkań.

Czy wspomniana przez Ciebie trzybramkowa finałowa porażka w Pucharze Polski z Comarch Cracovią siedzi jeszcze gdzieś w głowie?

Ja jeszcze o niej nie zapomniałem. Po półfinałowym starciu z GKS Katowice powiedziałem w szatni, że w Toruniu ludziom należy się wygrana. Nie mówię tylko o wygranej tytułu Mistrza Polski. Chcemy, żeby kibice wiedzieli, że mają jakiś cel, po coś przychodzą na nasze lodowisko. Chcieliśmy wygrać to dla nich, ale tym razem się nie udało. Gdybyśmy strzelili w pierwszych minutach bramkę ten mecz zupełnie inaczej by się ułożył. Drużyna Comarch z krakowskim bramkarzem na czele nas skutecznie przed tym powstrzymała. Później straciliśmy pierwszą bramkę i wiemy w którą stronę potoczył się ten wtorkowy finał.

Na pewno trzeba was pochwalić za poziom i osiągnięty rezultat w półfinale z GKS Katowice. Czy to dla was zawodników było również dużym zaskoczeniem, że awansowaliście do kolejnej fazy turnieju?

Ten półfinał bardzo nas zbudował. Od samego początku z Krakowem byliśmy drużyną, która przeważała. W boksie, szatni, na rozgrzewce czułem, że wygramy ten turniej. Myślę, że o porażce zadecydowała pierwsza tercja. Mam nadzieję, że wspólnie wyciągnęliśmy z niej odpowiednie wnioski. Mam nadzieję, że w Play-Off nie będziemy powtarzać tych samych „dziecięcych” błędów.

Jesteś doświadczonym zawodnikiem, dodatkowo kapitanem toruńskiej ekipy. Wróćmy na chwilę do czasów, gdy byłeś zawodnikiem GKS Tychy. Czy powroty szczególnie do piwnego miasta są dla Ciebie wyjątkowe?

W Tychach grałem cztery lata. Tutaj osiągnąłem można powiedzieć, że wszystko. To są dla mnie szczególne powroty. Zawsze do Tychów wracam z uśmiechem na twarzy. Tutaj urodziła się moja córka. Tychy zawsze będą w moim sercu. Bardzo lubię chłopaków i wracać na to lodowisko. Zawsze stając do bulika się uśmiechnę, powiem jakiś żart. Bardzo miło mi się tu wraca.

Od tego sezonu prowadzi was nowy trener – Jussi Tupamaki. U nas na śląsku ostatnio również miała miejsce zmiana szkoleniowca. Jak z perspektywy zawodnika można mu pomóc w takiej sytuacji?

Na pewno nie jest to łatwe zadanie. Przyjście nowego trenera jest powiewem świeżości dla całej drużyny. Wówczas każdy z zawodników chce pokazać się z jak najlepszej strony. Każdy z nas ma „czystą kartę”. Na podstawie treningów, zaangażowania podejmuje decyzje personalne. Przyjście do nowego zespołu to jest nowy impuls. Myślę, że już widać to w grze tyszan. Pokazali to chociażby w Katowicach, gdzie przez całe spotkanie byli w hokejowym gazie. Jeśli chodzi o aspekt pomocy to w naszym przypadku było to łatwe. Od samego początku zaakceptowaliśmy go. Jussi ma nam wiele do przekazania, pomaga nam mentalnie. Dzięki wzajemnym zaufaniu, zwycięstwami, ciężką pracą odpłacamy mu za to.

Czy nie ma między wami bariery językowej?

Wydaje mi się, że nie ma. Komunikujemy się w języku angielskim. Wszyscy zawodnicy w szatni rozumieją to co Jussi ma nam do przekazania.

W sobotę odbył się 87. plebiscyt Przeglądu Sportowego i telewizji Polsat. Gdybyś musiał stworzyć ranking trzech najlepszych kolegów z Tychów – to kto na tej liście by się znalazł?

Nie chciałbym wymieniać tylko trzech, bo wszystkich bardzo lubię i szanuję. Przez te lata spędzone tutaj czułem się jak w domu. Nie ukrywam, że chciałem kontynuować grę dla tyszan, ale wówczas podjęte zostały inne decyzje. Jak wspominałem wcześniej urodziła się tu moja córka i planowaliśmy zostać tu na dłużej. Po kilku latach gry poza domem, wróciłem do mojego rodzinnego Torunia i jestem z tego powodu szczęśliwy.